wtorek, 9 października 2007

Moda i teatr

W piątek pojechałam do teatru. Przedstawienie było bardzo udane, gra aktorska super, kostiumy także (pozdrawiam Pana w fioletowym surducie! Piękny był, znaczy się surdut i jego kolor).

Jednak dochodzę do wniosku, że nie potrafimy się ubrać do takiego miejsca. Gdy zobaczyłam pewną panią w pięknej zielonej kamizelce z polaru! Ręce mi opadły na dobre. Nie powiem były osoby, które ubrały się adekwatnie do miejsca, wśród nich znalazłam się również i ja ;-). Przedstawienie, przedstawieniem, ale ja również mam wielką radochę, z tego, że mogę się wystroić i zgrywać damę przez 3 godziny.

Ale wracając do polarowej kamizelki. Uważałam, że ubranie się w jeansy i sweter (pulowerek) to zdecydowana przesada, ale polarowa kamizelka pobiła wszystko i wszystkich. Tak się zastanawiam z czego to wszystko wynika? Braku wiedzy na elementarne tematy? Czy może z zasady, że mamy je właśnie w nosie?

W każdym bądź razie uważam to za brak taktu i wyczucia smaku.

2 komentarze:

Aisog pisze...

Dzień dobry, zawitałam tu przez przypadek, a w 100% podzielam Twój pogląd. Pisałam o tym u siebie niedawno przy okazji wizyty w filharmonii.
Jako przeciwniczka niechlujstwa i rozmemłania, cieszę się, że ktoś jeszcze ma podobne zdanie. Obawiam się, że niedługo dżinsy i sweterek będą typowym strojem na każdą okoliczność. I kamizelka z polaru:-o

magda pisze...

Wielkie dzięki za poparcie ;-), najgorsze jest to, że w sobotę znowu idę do teatru i już się boję co może mnie tam spotkać? Albo raczej kogo ja tam spotkam ubranego wg jego opinii stosownie do sytuacji ;-).