czwartek, 8 listopada 2007
Rewia mody
Wszystkich Świętych już dawno za nami, ale pomimo tego i tego również, że nie miałam ostatnio za dużo czasu i w związku z tym nic nie napisałam, temat Wszystkich Świętych pojawi się dopiero teraz. Nie da się ukryć, że wśród świąt kościelnych mamy trzy, które jak dla mnie nierozerwalnie wiążą się ze zmianą garderoby. Pierwsze to właśnie wspomniane już przeze mnie wcześniej Wszystkich Świętych, drugie to Boże Narodzenie, a trzecie to Wielkanoc. Ale po kolei.
1 listopada na cmentarzach mamy prawdziwą rewię mody. Jak dla mnie i dla większości ludzi to jest pierwszy dzień, kiedy ubieram nowe zimowe kozaczki, botki (w zależności od tego co akurat w danym sezonie jest modne), oczywiście pojawiają się również nowe wierzchnie okrycia, czyli kurtki, płaszcze, poncza, futerka i inne. Plus oczywiście wszystkie niezbędne dodatki: kapelusze, czapki, szaliki, rękawiczki. W tym roku też tak się to wszystko odbyło.
W mieście W. pani S. poszalała. Przyszła w pięknym krokodylim płaszczu :P. Do tego kozaczki na niebotycznych szpilkach, które zapadały się w cmentarnej ziemi. Rodzina Pani S. to również niezłe FV. Synowie pani S. włoski na żelowane, płaszcze do samej ziemi i obowiązkowo kapelusze a'la J. Rokita w reku bo wiatr zniósłby je do samego centrum miasta W. Mąż pani S. już dawno spoczął w piaseczku w swoim pięknym garniturze chyba Armani. Uwielbiam panią S. Wizyty w jej domu w czasach mojego dzieciństwa była niezła frajda. Garderoba zawsze pękała w szwach, a skarbów tam było co niemiara. Ech to były czasy...
Ale się rozpisałam...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz