Weekend miałam bardzo pracowity. Przeszukałam cały Internet ;-), aby znaleźć jakieś fajne buty. Wydawało to się nie, aż tak czasochłonnym zajęciem, ale jak to w życiu bywa mój tok myślenia okazał się jedną wielką pomyłką.
Do wyboru miałam dwie opcje: pierwsza wystylizowanie się na bardzo kolorową Panią Ogrodniczkę w najmodniejsze w tym sezonie kalosze!
Tak, tak moje Panie nie pomyliłyście się kalosze! Nie mam pojęcia jak można dobrze czuć się w gumowych butach po kolana, a o zestawieniu tego z czymś fajnym za wyjątkiem spodni ogrodniczek już nie wspomnę ;-), plus zdziwione spojrzenia przechodniów na ulicach mojej miejscowości ( co tu wielce ukrywać niezbyt licznej ). To tyle o kaloszach.
Druga opcja to buty wyjęte żywcem z teatralnej garderoby, gdzie stanowią nie zbędny rekwizyt w przedstawieniach, których akcja toczy się w XIX wieku. Wiem, wiem, wiem ofiary mody powinny podążać za nią jednak ja nie potrafię być tak bezkrytyczna. Nie zapominajmy o tym, że jak coś jest w danym momencie modne to nie oznacza to, że będę to bezkrytyczne akceptować( jeśli chodzi o te buty to zdjęcie obok nie prezentuje dokładnie tego modelu, o którym mówiłam. Jeśli znajdę zdjęcie, tych o których myślę to na pewno je tu umieszczę.) Dzięki za alternatywę w postaci wcześniej opisanych przeze mnie botków. Dla niewtajemniczonych kilka niezbędnych informacji o wcześniej wspomnianych botkach znajdą tutaj.
Jednak problem nie zniknął, bo co nosić kiedy za oknem niby ciepło niby zimno?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
O, przepraszam, te buty z Benettona są cudne! I wcale nie piszę tak dlatego, że sama mam takie ;)
Dzięki za komentarz;-). Buty z Benettona ... ;-), ale torebka, którą do nich dobrałaś jest cudna. Według mnie oficerki z Benettona są rewelacyjne ;-)
Prześlij komentarz